Jan Chrzciciel zna swoje miejsce i rolę, którą przyszło mu wypełnić. Sam siebie nazywa zaledwie „głosem”, a należne sobie miejsce znajduje u stóp Jezusa.
Przedziwne spotkanie Nowonarodzonego Zbawiciela z okrutną śmiercią poniesioną dla Jego imienia i narodzinami dla Nieba św. Szczepana – pierwszego męczennika. Czy tak naprawdę musi być? Przecież było tak miło i przyjemnie!
Bóg ma 4 miliardy twarzy. Dzieciątko wyznacza mi spotkanie przed tymi ludzkimi twarzami (…) Jedynie „tracąc czas” z ludźmi, mam pewność, że punktualnie stanę przed Nim.
Bóg nie wycofał swojej obietnicy. Dał tylko Zachariaszowi czas na przemyślenie własnej postawy, czyniąc go niemym na 9 miesięcy. To nie kara ani Boży dopust – to dla Zachariasza szczególny czas łaski – czas na odbudowanie swej wiary i zaufania Bogu.
Wsłuchujmy się w głos Jana Chrzciciela i próbujmy wyprostować kręte ścieżki naszych serc, by były zdolne w Małej Dziecinie rozpoznać i przyjąć nadchodzącego Zbawiciela świata.
8 grudnia w Zakładzie Opieki Leczniczej w Mikołowie w ramach Dnia Chorego odbyła się Msza święta, w której brali udział podopieczni i personel Zakładu. Grupa pacjentów została przyjęta w poczet członków wspólnoty Apostolstwa Chorych.
I my możemy przyprowadzić kogoś do Chrystusa właśnie dzięki miłosierdziu. I nie musimy przy tym zrywać żadnego dachu. Świadectwo naszego chrześcijańskiego miłosierdzia może komuś utorować powrotną drogę do Chrystusa i Jego Kocioła, nawet gdy zdążył oddalić się już bardzo, bardzo daleko.
Zabierzmy w tę drogę wszystko, co „darmo otrzymaliśmy” – nasze siły, nasze zdolności, nasze zdrowie, ale i nasze choroby. I niechaj Duch Święty przemieni nas z „niedzielnych wiernych” w gorliwych głosicieli Królestwa Bożego i świadków Jezusa Chrystusa – Odkupiciela świata
Tomek był. Był nasz, a my byliśmy jego rodziną. I to było naszym priorytetem. Bywało różnie, ale wiedzieliśmy, że nie wolno nam do ciężarów, które dźwiga nasze niepełnosprawne dziecko, dodawać cierpień związanych z rozłąką czy poczuciem odrzucenia.
W tym ich „tak” powiedzianym wezwaniu Jezusa tkwi odpowiedź na pytanie, które nasuwa się od samego początku: „Dlaczego właśnie ich, a nie kogoś innego – godniejszego, lepiej wykształconego, może i lepiej przygotowanego do tej roli – powołał Jezus?