Praktyką miłości jest codzienne życie. Znaczy ona o wiele więcej niż najlepsze honoraria i prestiże, bo pomaga przejść przez ten świat spełnionym, pomimo zmarszczek na twarzy i pomarszczonych rąk. Im jest większa, tym bardziej pozwala mi znajdować radość w spalaniu się dla innych.
Dziś niezwykłe święto – Jezusa Chrystusa Najwyższego i Wiecznego Kapłana. Zostało ustanowione przez papieża Benedykta XVI jako odpowiedź na przeżywany wówczas w Kościele rok kapłański.
Co zatem jest tą największą nadzieją? Czego ma trzymać się cierpiący, schorowany człowiek, kiedy po ludzku jest beznadziejnie i nie zapowiada się, by było lepiej? Kiedy nawet tych „małych nadziei” brakuje…
Jeśli dziś czytasz te słowa, leżąc w szpitalu, może pełen cierpienia z powodu złego rokowania albo samotności, izolacji, braku odwiedzin bliskich, czy po prostu fizycznego bólu, pamiętaj, że jesteś dla Jezusa kimś wyjątkowym. O tobie dziś Jezus mówi w Ewangelii. Jesteś ukryty w sercu Jezusa.
Panie Jezu, dziękuję Ci za gest obmycia nóg Apostołom. Za Twoje świadectwo. Już zaczynam rozumieć, że służenie nie jest ujmą, ale przywilejem. Przywróciłeś służeniu prawdziwą godność i wielkość temu, kto służy. Proszę, pomagaj mi tak patrzeć na cierpiącego człowieka, bym w każdym pacjencie potrafił zobaczyć Ciebie. I każdym lekarzu, pielęgniarce, opiekunie, salowej, zobaczył Ciebie.
Nasi ojcowie ziemscy są niedoskonali. Są i zawsze będą tylko ludźmi, nieidealnymi, mającymi także swoje zranienia i choćby nawet bardzo się starali, i tak nie będą bez wad. Ale każdy z nas ma jeszcze jednego Ojca – Boga.
W Piotrze wygrało nawrócenie, żywy Chrystus. Wygrało Chrystusowe spojrzenie. A może to, że Piotr nie załamał się i nie poddał rozpaczy, było owocem tego, że ktoś się za niego modlił? Może Piotr skończyłby jak Judasz?
Cieszę się, że Jezus w dzisiejszym fragmencie Ewangelii powierzając misję apostołom, posyła ich właśnie w ten sposób. Ubogo, prosto, w zawierzeniu. By nie zapominali o sednie powołania.
Maryja zanosi krewnej Jezusa. Nie zanosi tego przedświątecznego napięcia szału promocji, nie przynosi drogich prezentów, ale Elżbiecie daje: siebie, swój czas, obecność i kogoś NAJWAŻNIEJSZEGO. Podarowuje jej Jezusa. Wszystko inne nie ma znaczenia.
Nasze życie jest potężnym projektem, który możemy budować na trwałych fundamentach, albo bez nich. Naucz mnie, Panie, budować moje życie, używając najcenniejszych materiałów: adoracji, modlitwy, ciszy.