Bardzo często można usłyszeć głosy, że modlitwa staje się nudna i powszednieje. Może dzieje się tak dlatego, że zakładamy iż umiemy się już modlić, a nauka tej czynności (właściwiej byłoby napisać doświadczenia) jest dla małych dzieci.
Jedna z życiowych mądrości mówi, że tym, na których najczęściej się zawodzimy, jesteśmy my sami. Podobnie jak ludzie spotkani przez Jezusa w dzisiejszym fragmencie Ewangelii, również miewamy wielkie ambicje, niekoniecznie dostosowane do naszych możliwości.
Fragment Ewangelii św. Łukasza opisujący rozesłanie uczniów z misją nauczania i uzdrawiania, uczy nas pewnego całościowego spojrzenia na człowieka. To spojrzenie dostrzega zarówno codzienne potrzeby, jak i bardziej złożone.
Są ludzie, którzy nie potrafią wysiedzieć spokojnie na jednym miejscu. Ta cecha sprawdza się zarówno w podejściu do przeżywania swojego czasu wolnego, czy codziennych prostych zajęć, jak i do poważnych, życiowych decyzji. Chyba takich osób jest coraz więcej wśród nas i coraz łatwiej to zauważyć.
Dzisiejszy fragment Ewangelii bardzo dobrze pokazuje, co zmieniło się od czasów Starego Testamentu. Dawniej funkcjonowały surowe kodeksy praw, które jasno wyznaczały granice ludzkiego postępowania. Nakazywały lub zakazywały jakiś postaw, ukazywały w bardzo jasny sposób drogę, którą ma kroczyć człowiek, aby być blisko Boga. Niestety jednocześnie sprawiały, że ta bliskość była niekiedy tylko pozorna, zewnętrzna, nie zawsze szczera. Wszystko zmieniło się wraz z przyjściem Jezusa na ten świat.
Najczęściej ludzie dzielą się na tych, którzy żyją przeszłością i wspomnieniami oraz na tych, którzy ciągle myślą wybiegają wprzód. Pierwsi rozważają o tym, co by zrobili, gdyby byli na miejscu innych, jak to kiedyś było wspaniale i jakie błędy popełnili ich przodkowie. Drudzy planują co będzie za rok, co będzie działo się w ich życiu, w życiu innych i w ogóle na świecie. Można by ich uznać za ekspertów od wszystkiego… Obydwie postawy to próba ucieczki od realnej, rzeczywistej teraźniejszości, która dzieje się tu i teraz, a która często jest trudna i skomplikowana.
Każdy ma w jakimś stopniu tendencję do rywalizacji z innymi ludźmi o szeroko rozumianą pozycję w społeczeństwie. Czasem ktoś staje się karierowiczem, niekiedy zamyka na innych, albo zupełnie odwrotnie - próbuje ukazać swoją wyższość ciągle przytłaczając swoje otoczenie. W rywalizacji nie ma nic złego dopóki działa ona dla naszej motywacji. Inaczej może stać się groźnym narzędziem zagłady naszych relacji.
Nie jest żadną tajemnicą, że ludzie najczęściej popełniają grzechy związane z mową. Można to wywnioskować słuchając licznych spowiedzi, a nawet po prostu, nie wchodząc za kratki konfesjonału, obserwując i słuchając co mówią inni oraz kontrolować, co sami wypowiadamy.
Kolejna klasyczna przypowieść o Królestwie Bożym. Mówiliśmy już kiedyś, że jest Ono pewnym sposobem życia, w którym Bóg jest jak król – najważniejszy, wszechmocny i w centrum. Aby tak żyć potrzeba roztropności, aby dostać się do Królestwa niebieskiego po śmierci, również potrzeba roztropności.
Dwie krótkie, ale jakże fascynujące przypowieści. Fascynujące jak to o czym one mówią, a dotyczą przecież królestwa Niebieskiego. Coś, co dla wielu jest znudzonym, oklepanym terminem, niewiele mówiącym na co dzień i zapomnianym gdzieś w pośpiechu między kolejnymi obowiązkami i zajęciami, potrafi jednak bardzo mocno pociągać za sobą.