Joachim i Anna, którzy nam dzisiaj patronują są przykładem osób, o których nie ma nawet jednej wzmianki w Biblii, ale których świętość dla nas nie podlega żadnym wątpliwościom. Mało tego, doskonale znamy ich życiorysy, chociaż nie mamy żadnych precyzyjnych danych na ich temat. Skąd zatem te informacje?
Wysławiam Cię, Ojcze, Panie nieba i ziemi… (Mt 11,25). Chrystus wysławiający Boga, niby nic nadzwyczajnego, obrazek jakich setki w Ewangeliach, bo przecież Jezus na każdym kroku dziękował Ojcu. Mamy naśladować naszego Zbawiciela, po to przyszedł na świat w ludzkim ciele, żeby nam dać przykład. Kiedy zatem ostatnio dziękowaliśmy Bogu?
Dzisiejszy fragment Ewangelii znamy doskonale. Przypomina nam o głoszeniu Ewangelii, byciu posłanym i to wcale nie z urzędu, nie na jakąś nadzwyczajną misję, ale po prostu. Na mocy chrztu świętego każdy z nas ma obowiązek głosić Dobrą Nowinę tam gdzie się pojawia. Jednak to zadanie powierzone uczniom przez Jezusa nie należy wcale do łatwych, głównie ze względu na jego adresatów.
Kto chciałby spotkać i poznać Boga? Pewnie, że każdy, to oczywiste. A jednak nie, jednak są tacy, którym wygodnie Go nie spotykać i nie poznawać. Tylko czy można tak na dłuższą metę?
Wspominając dzisiaj św. Ireneusza z Lyonu, jednego z największych obrońców chrześcijaństwa w jego pierwszych latach, zastanawiamy się nad prawdą w wierze, nad tym co jest fałszywym, a co autentycznym nauczaniem o Bogu. Św. Ireneusz oddał życie za wiarę i poświęcił je prawie w całości dla obrony podstawowych prawd o naszym Zbawicielu. Chociaż jest niedoścignionym wzorem do naśladowania, któremu ciężko dorównać, to jednak wzmaga w nas refleksję na temat tego, jak rozróżniać prawdę od fałszu, dobro od zła, właściwe twierdzenie od pomyłki…
W ostatnim czasie wytworzyła się w świecie gwiazd, celebrytów i znanych sportowców „moda na pomaganie”. Co jakiś czas możemy zobaczyć piłkarza, tenisistkę, aktora, czy piosenkarkę otoczonych małymi, ubogimi dziećmi, które otrzymują od nich wsparcie. I bardzo dobrze, tylko czy ta pomoc, z perspektywy pomagających ma jakąś wartość? W kontekście dzisiejszego fragmentu Ewangelii wydaje się, że raczej nie…
Kościół musi opierać się na dwóch najwyższych przykazaniach: miłości Boga i miłości bliźniego, które są nierozłączne i należy je interpretować razem. Tak, jak nie można kochać Boga, nie kochając ludzi, tak miłość do ludzi zależy od miłości do Boga. Te słowa wypowiedział Walter Kasper, wielki niemiecki teolog w wywiadzie, w którym opisuje i przybliża nam nauczanie papieża Franciszka.
Do nieba nie chodzę, bo jest mi nie po drodze… To słowa jednej z popularnych w ostatnich latach piosenki. Patrząc z perspektywy chrześcijańskiej, nie są one do końca zgodne z tym, co Kościół naucza o wierze. Do nieba powołany jest każdy, kto przyjął chrzest, uzdolniony, by tam się znaleźć każdy kto przyjął bierzmowanie, a umocniony do zbawienia ten, kto łączy się z Jezusem w sakramencie Komunii Świętej. Każdy wierzący oczekuje wiecznej nagrody w niebie i pewnie od czasu do czasu zastanawia się jak tam będzie.
Tłumnie zgormadzona rodzina podczas Wigilii Bożego Narodzenia, hucznie obchodzone imieniny, spotkania „bez okazji” w niedzielne popołudnia, wspólne wyjazdy na jeden dzień w góry, czy długie wakacje… Obraz takiej rodziny i takiego społeczeństwa pomału przechodzi w przeszłość i ustępuje małej, zamkniętej swoim domu lub mieszkaniu rodzinie. Czy powrócą czasy, kiedy odwiedziny ot tak, bez powodu, bez uprzedzania i bez umawiania się znowu będą czymś normalnym?
Po czym poznać wzorowego katolika? Coniedzielna Msza św., wstrzemięźliwość od mięsa w piątek, regularna spowiedź, codzienna modlitwa i zdrowe relacje z innymi ludźmi. Wygląda wzorcowo i bez zarzutu, ale czy to wszystko, aby na pewno wystarczy? Czy nie brakuje w tym zestawie jeszcze jednej, bardzo istotnej cechy? Owszem, trzeba jeszcze dodać: zgodność z sumieniem.