Zdaję sobie sprawę z tego, że wiara bez uczynków jest martwa. Staram się więc, by w moim życiu dobrych czynów było jak najwięcej.
Wiele zawdzięczamy Bogu. To On pomógł nam się spotkać na naszych życiowych ścieżkach.
Ta fotografia była dla mnie drogowskazem wyboru kierunku służby: praca z dziećmi niewidomymi, które codziennie potrzebują towarzyszenia im w usamodzielnianiu się, poznawaniu Boga.
Krótka historia o tym, że jedyną rzeczą, której czasem człowiek potrzebuje, jest to, by ktoś go wysłuchał.
W tamtym czasie bardzo wiele osób modliło się za mnie: rodzina, bliżsi i dalsi znajomi, osoby z parafii. Odprawiano w mojej intencji Msze, prosząc o dar zdrowia. Moja mama relacjonowała mi wszystko na bieżąco i opowiadała o tym, jak wiele osób mnie wspiera.
Dzielę się moją historią dlatego, by przy tej okazji podziękować wszystkim – nieznanym mi – osobom, od których otrzymałem krew w trakcie leczenia. Ono było możliwe właśnie dlatego, że każda z tych osób kiedyś zdecydowała się oddać swoją krew dla kogoś innego.
Historia Kazimiery Wojtasik, lekarza ginekologa z 40-letnim stażem, która przeszła przeszczep szpiku w wieku 57 lat jest dowodem na to, że choroba może dotknąć każdego. Niezależnie od wieku, wykształcenia czy pozycji zawodowej. Jest też świadectwem zaufania Bogu.
Kim jest w rodzinie osoba chora i cóż takiego robi, skoro jej obecność wytwarza specyficzne fluidy odczuwane przez innych ludzi?
Moi chorzy rodzice byli dla mnie i moich najbliższych prawdziwymi Skarbami. Patrząc na nich i pielęgnując ich, przekonałam się, że również w fizycznej kruchości można być oparciem dla innych.
Opieka tych ziemskich „aniołów stróżów” nie skończyła się wraz z przeprowadzką pani Marii. „Student”, który zdążył już podjąć swoją pierwszą pracę, wydrukował specjalny grafik i cała czwórka podzieliła się sprawiedliwie terminami odwiedzin w Domu Pomocy Społecznej.