„Przyjdźcie do mnie wszyscy, którzy utrudzeni i obciążeni jesteście, a Ja was pokrzepię”.
„Dobrze modli się nie ten, który dużo mówi, ale ten kto wiele miłuje”. Tak o modlitwie wypowiedziała się kiedyś św. Matka Teresa z Kalkuty. Kiedy niedawno przeczytałam te słowa, poczułam się, jakbym odkryła Amerykę.
Dzisiejsza liturgia słowa przypomina nam o konieczności ciągłego wybierania na nowo tego, co ma być dla człowieka najważniejsze.
Pani Gienia pochodziła ze wsi. Jako mała dziewczynka w czasie wojny była świadkiem najazdu Niemców na jej rodzinną miejscowość. Widziała egzekucję na sąsiadach, roztrzaskanie ich małego synka o płot, potem straciła matkę, a macochę wspominała jako kobietę bez serca.
Ze słów czytanej dzisiaj Ewangelii płynie dla mnie jasna nauka. Uczeń Jezusa to ktoś, kto zna swoją wartość. To ktoś, kto potrafi dokonywać wyboru nie tylko między dobrem a złem, ale także między dobrem a dobrem większym. To wreszcie ktoś, kto ma przed oczami ten najważniejszy Cel i jemu potrafi podporządkować resztę.
Kto zaufa Bogu, nie dozna zawodu. Wszystkie obietnice Boże są pewne, bo Bóg jest Prawdą, Miłością i troszczy się o nas.
Panie, czy to nasze wielomówstwo pochodzi od złego?
Odwrócenie się od grzechu, wyjście ze słabości, z wszelkiego rodzaju uzależnień jest bardzo mozolne i często związane z trudem. Trud ten jest tym większy im dłużej żyjemy w grzechu.
Społeczeństwo ciągle się zmienia – inaczej myśleliśmy sto lat temu, inaczej dzisiaj i pewnie jeszcze inaczej będziemy myśleć w przyszłości. By nie pobłądzić, jedno musi być niezmienne: nasze sumienie.
„Nie zapala się lampy i nie umieszcza pod korcem, ale na świeczniku, aby świeciła wszystkim (...), aby widzieli wasze dobre uczynki i chwalili Ojca, który jest w niebie”.