Mogę siedzieć przy samym Mesjaszu, przyjąć z Jego rąk komunię i chwilę później zdradzić Boga. Mogę przyjąć Ciało Chrystusa i chwilę później wejść w noc. Zamienić błogosławieństwo na brzęk trzydziestu srebrników.
Nie jesteśmy przez Boga ani tresowani, ani programowani, ani manipulowani. Sami kształtujemy nasze życie i bierzemy za nie odpowiedzialność. Łaska Boża uzdalnia nas do czynienia dobra. Możemy ją przyjąć albo odrzucić.
Dziękuję Ci, Mario z Betanii, za to, że zmusiłaś mnie do przypomnienia sobie, po co i dlaczego, a właściwie dla Kogo to wszystko, co robię.
Panie Jezu, nie pozwól abym zapomniał o Twoim Krzyżu!
Rozważany dzisiaj fragment Ewangelii ukazuje niezwykłą siłę słów, które wypowiadamy. Niekiedy czynimy to zupełnie bezrefleksyjnie, mogąc nieświadomie nieść wsparcie lub udrękę.
Dzisiejsza historia wzywa mnie do refleksji. Czy wykorzystałam dobrze dany mi czas postu? Zostało jeszcze kilka dni. Jeszcze nie jest za późno! Jezus stoi dziś przed nami i mówi wprost: „to Ja jestem Bogiem”. Czy Mu uwierzę? Czy pójdę za Nim?
Panie, dziękuję, że zawsze mogę Cię spotkać w odblasku Twojej obecności, w zaciszu Najświętszego Sakramentu, słowa Bożego, w Tabernakulum – tego w kaplicy szpitalnej i w żywych tabernakulach serc wierzących chorych i pracowników szpitala. Obym nigdy nie zapominał, że jesteś zawsze tak blisko.
Jezusowi zależy na mnie. On chce mnie uwolnić z wszelkiego grzechu i kłamstwa, ponieważ mnie kocha. Doświadczenie i przyjęcie Jego miłości prowadzi mnie do decyzji: nie chcę żyć w kłamstwie, chcę żyć w prawdzie i wolności.
Każdego dnia przychodzę z Eucharystycznym Chrystusem do sal naszego szpitala. Jakże często spotykam ludzi, którzy z pewnością określiliby siebie jako wierzący, jednak wszelkie propozycje Komunii, spowiedzi odrzucają, argumentując czasami wręcz śmiesznymi wymówkami.
Lubię sobie wyobrażać, że brak potępienia i słowa Jezusa: „Idź i odtąd już nie grzesz” były dla niej początkiem nowego życia.