Często zapominamy, że życie przeżywane bez modlitwy, refleksji, „naładowania akumulatorów”, jest jak wlewanie wody do dziurawego wiadra. Im więcej wlewamy, tym więcej tracimy.
Jezus wie o naszych chorobach, o tym, co skrywamy, czego się wstydzimy i co powoduje kompleksy. Mówi dziś do nas, tak jak do tego człowieka: „Wyciągnij to, co ukrywasz, pokaż Mi, z czym się zmagasz, co powoduje wstyd. Wyjdź na środek, nie ukrywaj się”.
Pierwsze czytanie ukazuje historię wyboru Dawida na króla. Może być dla nas pouczające jak często Wola Boża dzieje się inaczej niż ludzkie plany.
Pamiętam, że w moim domu rodzinnym w piątki nie tylko spożywało się postne posiłki ale wyłączało telewizor. Tak samo było, gdy zmarł ktoś bliski – grający telewizor czy lepszy posiłek byłby jakimś dysonansem.
Jezus z miłości do swojej Owczarni postanowił, by Maryja była Matką, która od wieków daje Kościołowi najtrafniejszą z rad, wypływającą wprost z kochającego serca Boga: "Uczyńce wszystko, cokolwiek wam powie".
Ja też jestem wciąż zapraszany, by wstawać i podążać za Jezusem. Jestem do tego zapraszany niezależnie od mojej życiowej sytuacji – bogactwa, biedy, zdrowia, choroby, nadziei czy rozpaczy. Jezus stale, w każdej sytuacji mojego życia wypowiada do mnie słowa: „Pójdź za Mną”.
Potrzebujemy wyobraźni miłości i miłosierdzia. Miłość bowiem i miłosierdzie domagają się wyjścia poza siebie i zainteresowania się innym.
Dla wielu chorych spotkanie z Tobą jest jak modlitwa trędowatego: „Jeśli chcesz, możesz mnie oczyścić” albo wołanie Symeona: „Teraz o Panie pozwól odejść swemu słudze w pokoju, bo moje oczy ujrzały Twoje zbawienie”.
Celem uzdrowień dokonywanych przez Jezusa, nie było same jedynie uwalnianie ludzi od chorób. Ich celem było głoszenie Dobrej Nowiny.
Dobra nowina jest na każdy czas, rośnie kiedy w nas widać wiarę, dobro, miłość.