W naszym życiu tak często, po ludzku, czegoś się boimy. Czy słusznie? Przecież jest z nami Pan.
Zaprzeć się samego siebie, to ograniczyć swój egoizm, częściej zastępować słowo „ja” słowem „wy”, częściej zwracać się do Boga i do drugiego człowieka niż uważać siebie jako centrum całego świata.
Panie, dziękuję Ci za wiarę moich chorych, za ich świadectwo. Za to, że na drodze ich cierpienia budujesz także moją wiarę...
Dobrze jest mieć kogoś, kto z wiarą wstawi się za nami u Jezusa, gdy przyjdzie choroba lub pojawi się jakaś trudna sytuacja w naszym życiu.
Uczniowie Jezusa nie byli w stanie niczego pojąć, gdyż ich myśli krążyły wokół samych siebie. Egoizm to pierwsza przeszkoda na drodze do wiary, Boga i szczęścia.
Możemy stawać się zwiastunami łaski dla innych, bo potem przychodzi ON, który jest wybawicielem, lekarzem i żniwiarzem.
W dzisiejszej Ewangelii Jezus wygłasza receptę na szczęśliwość, wskazuje, jak ma wyglądać życie Jego ucznia, który chce iść drogą życia do Wieczności.
Jezusa interesuje całe moje życie. Troszczy się o to, co w nim było – „już trzy dni trwają przy Mnie”, o to co jest – „nie mają co jeść” i o to co będzie – „a jeśli ich puszczę zgłodniałych do domu, zasłabną w drodze”.
W naszym życiu my również potrzebujemy usłyszeć: „Effatha” do wszystkiego, co jest w nas pozamykane przez trudne i bolesne doświadczenia życiowe.
Gdy słyszymy taką Ewangelię jak dziś, doznajemy wstrząsu. W dzisiejszej Ewangelii dużo rzeczy jest nie tak, jak być powinno – przynajmniej nam się tak wydaje.