Jezus chce, aby Jego uczniowie żyli w świecie takim, jaki jest rzeczywiście, aby żyli świadomie.
Ten piękny czas świętowania pokory i uniżenia samego Boga, który przychodzi, niech pomoże nam stawać się dziećmi Boga samego, pokornymi, pełnymi zaufania w Jego prowadzenie.
Kantyk Zachariasza jest jakby wezwaniem dla każdego wierzącego, który oczekuje Pana, by z radością i wdzięcznością zawołał na Jego cześć.
Tak sobie medytuję, że musiało być drugie zwiastowanie. Pierwsze Maryi w Nazarecie, a drugie w Ein Karen – Elżbiecie. Ona już wiedziała zanim urodziła syna, że jego imię to Jan i to znaczy „dobry jest Pan”.
Maryja miała piękne i czyste serce, pozbawione obłudy. Tylko takie potrafiło zobaczyć dar nawet w najbardziej prozaicznych, na pierwszy rzut oka nic nieznaczących wydarzeniach. Serce to dostrzegało obecność Boga w każdej sytuacji życiowej, potrafiło słuchać Jego głosu
Maryja przybywa do Elżbiety jak arka przymierza, która niesie w sobie już nie tylko tablice Bożego Prawa, ale Tego, kto ustanawia Prawo, samego Boga.
Ci, którzy byli gotowi rezygnować z bycia rodzicami Mesjasza, faktycznie Jego rodzicami stają się. To naprawdę może człowieka oszołomić, ale prawdą jest to, co anioł powiedział Maryi: „Dla Boga bowiem nie ma nic niemożliwego”.
Bóg chce abyśmy i my współpracowali z Jego łaską. Porusza nasze serca i myśli swoim Słowem, daje nam znaki, przez które możemy Jego pragnienia, Jego wolę odczytywać i wypełniać.
Jeśli wiem, że Bóg jest ze mną, to tak jak św. Józef ufam Bogu, pragnę z pokorą i posłuszeństwem wypełniać wolę Bożą, bo On wie co jest dla mnie najlepsze.
Słowo Boże przypomina mi dzisiaj, że nie jestem kimś „znikąd”. Przypomina mi, że nie jestem zbiegiem okoliczności, przypadkiem, wybrykiem natury. Przypomina mi, że jestem częścią Bożego planu miłości i że mam w tym planie swoje niepowtarzalne i wyjątkowe miejsce.