Ile razy słyszę w sercu to polecenie Jezusa: „ty daj im jeść, ty daj im swój czas, ty się w to zaangażuj!”. Pokusa umniejszania swojej roli, swoich możliwości jest wielka: przecież nie mam NIC PRÓCZ...
Zastanawiałam się nieraz nad tym, jaka jest różnica między odnoszeniem sukcesów a przynoszeniem owoców? Dochodzę do wniosku, że ten kto odnosi sukcesy, sam korzysta z efektów swojej pracy, natomiast jeśli z efektów czyjejś pracy korzystają także inni, to znaczy, że jego praca przynosi owoce.
Jan Chrzciciel stał do końca swojego życia po stronie miłości.
Jezus uczy nas, że nawet w beznadziejnych sytuacjach On zawsze jest z nami. Gdziekolwiek jesteśmy, cokolwiek robimy i z kimkolwiek przebywamy, On zawsze tam jest.
Bóg nie wymienia, lecz naprawia tzn. uzdrawia i podnosi. Nie potrzebuje nowego materiału, by mnie stworzyć, bo wciąż widzi dobro w tym, co roztrzaskane, słabe i kruche.
Czy potrafimy zostawić wszystko, „sprzedać wszystko”, jak mówi dzisiaj Jezus w Ewangelii, aby pogłębić relację z Bogiem?
Szczęście kiedy jest, rzadko jest dostrzegalne, uchwytne. Zatem żyj i bądź szczęśliwy, jest przy tobie Jezus, codziennie możesz z Nim być, tylko od Ciebie to zależy.
Nie władza, ale służba jest jedynym sposobem upodobnienia się do Jezusa. Ale czy my pozwolimy Mu zmieniać nasze myśli, intencje, słowa i zachowanie?
Przypuszczam, że modlący się Jezus poruszał serca tych, którzy na Niego patrzyli. W takim kontekście Jezus podarował nam modlitwę „Ojcze Nasz”. Ta prosta modlitwa uczy nas, w jakim kierunku każda modlitwa iść powinna.
Maria Magdalena zrozumiała to, co najważniejsze. Przeszłości nie da się zatrzymać. Trzeba iść naprzód. Za tym odmienionym Jezusem i tymi drogami, którymi On pragnie, byśmy szli.