W Jezusowym rozumieniu ta miłość nie jest jakąś abstrakcyjną postawą wobec świata, ale ma bardzo konkretny wymiar i sprowadza się do konkretnych uczynków.
Tylko mocne zakotwiczenie w Jezusie, w Słowie Bożym; nie wchodzenie z diabłem w dialog; pozwoli mi wytrwać w dobrym i wzrastać w Bogu.
Lewi i jego goście zrozumieli, kto jest jedyną ich nadzieją. Może i my rozpoznamy naszego Miłosiernego Zbawiciela w twarzy kapłana po drugiej stronie kratek konfesjonału?
Post wyraża umartwienie, smutek z powodu grzechów i słabości, pokutę. Głód i ograniczenia ciała pozwalają nam odczuć inny głód, głód miłości do Boga.
Wiem, że pocałowanie tego, co najbardziej boli w życiu, może się wydawać głupotą, ale dzisiejsza Ewangelia mówi właśnie o tym.
Walczymy o wolność na różnych frontach. Czy jednak ta wolność jest w nas? Jednym z jej wyznaczników jest zdolność do podejmowania postu.
„Oni jednak nie rozumieli… a bali się Go pytać”.
Czasem jestem martwy w moim sercu, martwe są moje myśli, moje słowa, moje pragnienia, martwy jest mój ból. Martwy, bo bez Jezusa.
Gdyby Pan rozliczał się ze mną, z tobą, według ludzkiej sprawiedliwości, to już nie byłoby nas na świecie, bo zgrzeszyliśmy wszyscy. Bezpowrotnie stracilibyśmy życie wieczne.
„Ty jesteś Piotr – Opoka, i na tej opoce zbuduję mój Kościół, a bramy piekielne go nie przemogą”.