Wiele Osób ma trudności w wierze, nie widzą w swoim życiu Boga, nie czują potrzeby kontaktu z Nim. To nie zawsze musi być koniec wiary.
Jest taki ból, który przeżywa się samotnie niezależnie od tego, jak wielu ludzi nam towarzyszy.
Dzisiejsza Ewangelia pyta nas o głębię naszej wiary, na ile potrafimy zaufać i bezgranicznie zawierzyć Bożemu Słowu.
Radość i pokój w ramionach Ojca
"Jak Mojżesz wywyższył węża na pustyni, tak potrzeba, by wywyższono Syna Człowieczego".
Potrzebujemy drugiego człowieka, ale też trzeba pamiętać, że jesteśmy za niego odpowiedzialni.
Czy mam dzisiejszą Ewangelię odczytywać jako wezwanie do schodzenia złu z drogi? Czy ciągle mam udawać, że nic się nie dzieje? Czy mam być ślepy na krzywdę i niesprawiedliwość? Nie, ale czasem rezygnacja z konkretnego zła może stać się początkiem wielkiego dobra.
Boimy się śmierci. Nawet jeśli jesteśmy pogodzeni Bogiem, to jednak napełnia nas niepewnością. Lęk jest tym większy, o ile bardziej pokładamy nadzieję w tym, co mamy na ziemi.
Jeżeli mam naśladować Jezusa, iść przez życie – jak On – dobrze czyniąc, to dzisiejsza Ewangelia daje mi jasne wskazówki.
Nie ma większego przykazania od miłości!