Jezus chce nas ubogacać pod każdym względem. Czy pozwalam Mu na to?
Czego mi brakuje w życiu? Nie o wino przecież chodzi. A moje stągwie-dzbany życia czym wypełniam? Jaka jest moja codzienność, co wlewam do środka? Moją chorobę, ból, cierpienie, niepełnosprawność, moją służbę i pracę, moją rodzinę, a może moje słabości, mój grzech grzech.
Czy podobnie jak do Natanaela Jezus mógłby o mnie powiedzieć „To prawdziwy [chrześcijanin], w którym nie ma podstępu?”.
Pokazujemy nie raz coś, co zupełnie nie zgadza się z tym, co myślimy i czujemy, splątani pozorami, przybieramy jakieś pozy, chcemy naprawić innych i świat wokół nas, a sami jesteśmy uwikłani w ciemne sprawy.
Czy przewodnik może być ślepy i dokąd w takim przypadku może doprowadzić tych, którzy mu się powierzyli? Materia życia duchowego jest bardzo delikatna. Ślepy i głupi przewodnik może wyprowadzić na całkowite bezdroża i pustkowie.
Niech nasze postępowanie i nasze wybory potwierdzają przynależność do Chrystusa. Wtedy na pewno nie usłyszymy: „Nie znam cię, nie wiem skąd jesteś.”
Miejsce ucznia Jezusa to miejsce „poniżonego”, miejsce „sługi”, a nie tego, który się wywyższa, szuka dla siebie poklasku, taniej popularności, czy stroi się w „długie frędzle” moralnych autorytetów.
Słowa św. Augustyna: „Jeżeli Bóg w życiu jest na pierwszym miejscu, wszystko znajdzie się na właściwym miejscu”, niech będą dla nas drogowskazem miłości Boga.
Dopóki żyjemy, jest czas łaski, czas nawracania się. Ale nawet cierpliwość króla z przypowieści się skończyła. Nasze życie także kiedyś dobiegnie końca. Dlatego nie zostawiajmy nawrócenia na ostatnią chwilę. Jedno jest pewne: zawsze Pan Bóg będzie walczył o nas do końca.
Tak trudno nam zrozumieć Boga i Jego sprawiedliwość, która jest tak różna od naszej. On w swoim miłosierdziu wymyka się wszelkim zasadom ekonomii i matematyki. A my nieraz chcemy zamknąć Boga w naszych ciasnych, ograniczonych ramach i schematach.