Jezu, dziękuję, że jak Jan, mogę przyjąć „do siebie” Twoją Matkę, i że Ona, na Twoją prośbę, przyjmuje mnie jako Swoje dziecko.
Czy ja miłuję Jezusa tak, że może we mnie działać Duch Święty?
Każdy ma swoją drogę do Boga i z Bogiem. Słowa dzisiejszej Ewangelii uczą mnie, że mam żyć swoim życiem wiary, nie porównując się do innych. Nikt przecież nie jest na moim miejscu, ani ja nie jestem na miejscu kogokolwiek innego. Słowem: każdy z nas jest wyjątkowy i wybrany.
Przytul krzyżem jak ramionami i moje usłysz: „Panie, Ty wszystko wiesz, Ty wiesz, że Cię kocham”, chociaż wciąż nie umiem.
Nawet tam, na krzyżu, Jezus nie modli się za siebie i nie myśli tylko o sobie, ale woła: „Ojcze przebacz im, bo nie wiedzą co czynią”. Dziś wybrzmiewa to również w Ewangelii. Słowa: „za nimi”, „za tymi”, „aby stanowili”, są pełne troski Jezusa o innych.
Podczas Ostatniej Wieczerzy Jezus w proroczej wizji widział to, co spotka Jego uczniów: że będą kuszeni do podziałów, że będą kuszeni, by poddać się smutkowi. Zły duch, ojciec kłamstwa, będzie ich nękać. Dlatego uzbraja uczniów swoją łaską.
Jakaż to musiała być radość móc porozmawiać z kimś o łasce, jaką otrzymałaś. Z kimś, kto nie zdziwił się, nie zapytał jak to możliwe, z kimś, kto uwierzył.
„Teraz wierzymy” – powtarzamy za uczniami z dzisiejszej Ewangelii. Ale jeśli nie będziemy dbać o naszą wiarę, o jej wzrost, możemy usłyszeć od Pana jak oni: „Teraz wierzycie? Nadchodzi godzina, że rozproszycie się a Mnie zostawicie samego”.
Owo „wy” dotyczy wszystkich ochrzczonych i wierzących w Chrystusa. Szczególną rolę mają w tym względzie do spełnienia osoby chore. Kiedy przyjmują swój trudny stan z pogodą ducha i potrafią zawierzyć Bożej Opatrzności, wówczas stają się najwierniejszymi świadkami Jezusa.
Dzisiejsza Ewangelia przypomina nam o tym, że możemy Boga prosić.