Jezus jako najlepszy Lekarz patrzy zawsze w głąb. Uzdrowienia fizyczne zawsze były dla Niego okazją do ukazania głębszego wymiaru życia ludzkiego. Przez cuda przepowiadał królestwo Boże. Podczas uzdrowienia paralityka ukazał potrzebę duchowego oczyszczenia.
Jak to dobrze Panie, że mimo zamkniętych drzwi mojego ograniczonego umysłu potrafisz wkraczać do mojego serca ze swoimi łaskami. Przychodzisz, bo wiesz, że tacy już jesteśmy, my „niewierni Tomasze” wszystkich czasów.
Zauważmy, w jaki sposób Jezus zaczyna działać, kiedy uczniowie Go obudzili. Nie zwraca najpierw uwagi na zagrożenia zewnętrzne: na przeciwny wiatr, na wzburzone fale jeziora, na wodę zalewającą łódź. Jezus zwraca uwagę na niewiarę uczniów. Chrystus zaczyna działać, ale nie według programu uczniów. Najpierw mówi im o rzeczywistym zagrożeniu, jakim jest dla nich ich mała wiara: „Czemu bojaźliwi jesteście, małej wiary?”.
By zbawienie się dokonało, potrzebne jest nawrócenie i wiara w Jezusa, a brak nawrócenia i wiary grożą utratą zbawienia.
Jezus pokazuje, że miłość przezwycięża wszelką nieczystość rytualną i osoba ważniejsza jest niż ludzkie przepisy. Jezus uzdrawiając i wskrzeszając, objawia się jako Lekarz i Dawca życia.
Wiara w Boga może być najpiękniejszym doświadczeniem, ale dla wielu staje się opresyjnym problemem, który utrudnia normalne, codzienne życie. Wszystko zależy od tego... w jakiego Boga wierzymy.
Cudowna jest odpowiedź Jezusa w dzisiejszym Słowie: „Chcę”. To kolejna lekcja życia dla mnie. Najpierw zobacz, czego ci potrzeba, potem w postawie pokory proś Jezusa o pomoc i obecność.
Dom zbudowany na piasku upadnie, a na skale przetrwa. Żeby zbudować dom na skale, trzeba słuchać i wypełniać słowo Boże. Nie trzeba koniecznie wielkich heroizmów, wielkich słów. Czasem drobny gest, uśmiech, niewielka pomoc dla innych więcej znaczą niż wielkie słowa.
Zadajmy także sobie dziś te pytania: jakim jestem drzewem i jakie wydaję owoce? Czy buduję swoje życie na Jezusie? Jakim jestem Jego uczniem?
Czasem choć wydaje się, że już ciężej nie będzie, napotykamy kolejne przeszkody. Jedną z tych ciasnych bram jest cierpienie. Brama niska i ciasna, do przejścia której potrzebujemy zgiąć pokornie kark, czasem prawie do ziemi.