Skąd bierze się zazdrość? Różne mogą być tego przyczyny. Człowiek zazdrosny nie potrafi dostrzec swojej wartości, tego co ma i dlatego pożąda dóbr, które nie są jego. Jest o nie zazdrosny. Lekarstwem na ten chorobliwy stan duszy, jest otwieranie się na Boga, na Jego spojrzenie. Bóg cieszy się z każdego naszego dobra, najbardziej ukrytego, i chce, abyśmy je pomnażali.
Sam musisz uwierzyć i przejść drogę z Jezusem Mesjaszem. Drogę cierpienia, odrzucenia, drogę śmierci.
Jak zatem słuchać, żeby usłyszeć i jak patrzeć, żeby zobaczyć w naszym życiu mówiącego, czyniącego i przechodzącego obok nas Jezusa?
Kapłańska misja nierozerwalnie związana jest z misją osób chorych, członków Apostolstwa Chorych, wspierających duchowo tych pierwszych. Zarówno jednym, jak i drugim, potrzeba dzisiaj wielkiej wiary, niepoddawania się trudnościom oraz mężnego wypełniania swoich zadań.
Jezus uczy nas, że wpierw trzeba słuchać. Słuchanie to czas, to chwila, gdzie nasze „ja” jakby odchodzi od siebie, wychodzi poza, szczególnie od tego, co jest nam nieprzydatne do widzenia rzeczywistości.
Tak jak światło powinno świecić, tak dobro naszego życia powinno jaśnieć i promieniować, aby być świadectwem wiary dla innych.
Władza w rozumieniu Jezusa jest służbą. Wiedza, zdolności i pozycja nie są dla egoistycznych celów i ambicji danej jednostki, ale mają służyć innym szczególnie najsłabszym w grupie! Ich mają chronić, wzmacniać i prowadzić.
Jezus jest Lekarzem doskonałym. W swoim miłosierdziu zamieszkał wśród ludzi. Ogarnia ich swoim wzrokiem, który widzi wszystkie grzechy i choroby. Jeżeli wiem, na co choruję i mam świadomość własnego grzechu, mogę się czuć powołana do grona celników i grzeszników, aby On mnie ocalił.
Panie, dziękuję ci za kobiety. Za całe rzesze tych kobiet, które wypełniają przestrzeń kaplicy, adorują Najświętszy Sakrament. Które wraz z kolejnymi, przesuwanymi koralikami różańca zawierzają Bogu ludzi i trudne sprawy. Za te kobiety o wrażliwych sercach, pielęgniarki, lekarki, które dzwonią do kapelana z prośbą o sakramenty dla chorych na oddziałach, szczególnie tych, o których już nikt nie pamięta. Za ich piękne, czułe wnętrza duszy.
Czy kiedykolwiek modliłeś się w taki sposób jak ta kobieta? A może dziś czujesz się podobnie jak ona: niegodny, bezradny wobec grzechu, z którym nie możesz sobie poradzić, odrzucony, samotny. Przyjdź z tym wszystkim do Jezusa i wylej przed nim swoje serce. Nie bój się łez. Nie musisz nic mówić.