Każdy dokonujący się „w historii” ludzkiego życia powrót do zdrowia jest zapowiedzią szczęścia „w eschatologii”.
Zastanawiam się nad swoją wiarą i nad wiarą tego kapłana. Jak wielka ona musiała być, by z takim spokojem pisać do swojej rodziny na kilka godzin przed śmiercią słowa otuchy i nadziei.
Czy gdybyśmy znali datę końca świata, bądź swojego życia to by coś zmieniło?
Nawet jeżeli oddajemy Bogu jakąś sprawę, relację, wydarzenie często coś sobie zostawiamy. Coś, co będzie miejscem naszej kontroli, zamartwiania się.
Nasz Bóg jest Królem dyskretnym. Nie narzuca się nam. Naszej woli pozostawia ostateczną decyzję uznania Jego królowania w naszym życiu.
„Myśl o niebie w kościele, jak i w domu, zarówno przy pracy, jak i w chwilach odpoczynku, gdy ci wesoło na duszy, gdy gniecie cię smutek i trwoga, w chwili pokus i doświadczeń”.
Prośmy Boga, by nasze kościoły prawdziwie były domami modlitwy.
Drobne wybory dobra przygotowują nas na wybór ostateczny w chwili naszej śmierci.
Czy mam świadomość otrzymanego daru wiary? Co z nim robię? Pomnażam czy trzymam jak minę zawiniętą w chustkę, z lęku przed Bogiem?
Historia Zacheusza może być dla nas współczesnych ludzi jednym z najbardziej przydatnych obrazów biblijnych, by zrozumieć, jak być może będzie niebawem wyglądał Kościół.