Jezus widzi te wszystkie lata pochylenia, patrzy na mnie z miłością i wie, że moje życie może wyglądać zupełnie inaczej. On wie, że nadejdzie taki dzień, kiedy przywoła mnie, położy ręce i uwolni od mojej niemocy.
Każdy z nas czasami staje się drzewem, które wyjaławia ziemię i nie przynosi owoców. Gdy inni nie dają nam już szans na naprawienie błędów, z pomocą przychodzi Pan.
Jakże bardzo dziękuję za ślad i drogę Patrona dzisiejszego dnia, św. Jana Pawła II. Czytam trzy znaki jego ścieżki: służyć, być obecnym, przyjąć krzyż.
Jezus przyszedł wzywać do nawrócenia i do wiary w Ewangelię. Był świadomy, że wielu ludzi sprzeciwi się Jego orędziu i odrzuci je. Jezus naucza w taki sposób, że trzeba się opowiedzieć: albo „za” albo „przeciw”.
Dla każdego z nas nadejdzie ten dzień gdy: „Syn Człowieczy przyjdzie”. Będzie to dzień naszej śmierci. Nie wiemy, kiedy to nastąpi. A więc czy jesteśmy gotowi na spotkanie z Jezusem? Czy myślimy o tym, w jakim stanie zastanie On naszą duszę?
Dzisiaj Chrystus zachęca nas do czuwania – to jedna z najbardziej chrześcijańskich postaw, ale czy jeszcze o niej pamiętamy w czasach dobrobytu i pokoju?
Mam iść i głosić tym, do których Pan mnie posłał (a raczej których mi podarował): mojej rodzinie, przyjaciołom, znajomym, sąsiadom, współpracownikom, pacjentom – wszystkim spotkanym na drodze, którą Pan wybrał dla mnie.
Jak dobrze, że mogę Ci służyć. Każdego dnia, w codzienności, wykonując najzwyklejsze, najprostsze czynności, w szpitalu, moim miejscu pracy, przy łóżku chorego.
Gdy któryś z uczniów Jezusa znajdzie się „na językach” ludzi, wówczas Duch Prawdy przemówi w jego obronie własnym językiem. Będzie to język pełen mądrości, miłości i mocy.
Bóg, który troszczy się o coś tak małego jak wróble, tym bardziej troszczy się o człowieka, o nas.