Uwierzyli w Niego dlatego, że miedzy tym co mówił, a Jego działaniem nie było sprzeczności. Jezus umarł za to, co głosił.
Potrzebujemy światła, tęsknimy za światłem, pragniemy światła. A Jezus mówi nam: „Ja jestem światłością świata. Kto idzie za Mną, nie będzie chodził w ciemności, lecz będzie miał światło życia”.
Zadajmy sobie pytanie: czy naprawdę chcę się nawrócić?
Jezus „rozczarowuje” mnie zawsze wtedy, gdy mówi to, co nie jest dla mnie przyjemne i wygodne, gdy stawia mi wymagania, gdy pokazuje mi, że muszę się nawrócić.
Gdybyś wierzyła, że JESTEM! Ja i Ojciec – jedno! Gdybyś przestała się bać, podążałabyś ze Mną do Jerozolimy.
Chrystus czeka. On jest. On cię pragnie. Chce przebywać z tobą nieustannie. W monotonii twojego szarego dnia także.
Jak jest w moim życiu? Czy słucham słów Jezusa w taki sposób, żeby je usłyszeć? „(...) Ci, którzy usłyszą, żyć będą” – mówi dziś do nas Jezus.
Fragment Ewangelii rozważany dzisiaj pokazuje, że potrzebujemy przewodników duchowych, aby mogli nas wprowadzić tam, gdzie rozlewa się łaska Boga.
A ja pytam siebie, czy potrafię tak jak ten człowiek uwierzyć, że Bóg wysłuchał, że działa? Czy potrafię, nie widząc jeszcze efektów modlitwy, o których dowiem się być może po jakimś czasie, wracać do swojego życia, swoich spraw z zaufaniem i wiarą podobną do wiary ojca?
Bóg, który stworzył człowieka, kocha go nieskończenie bardziej niż najlepszy ojciec i najlepsza matka. Boża miłość łączy te dwie „funkcje”.