Od Jezusa też słyszę, że są trzy rzeczy, które trzeba zostawić. Tak sobie dumam, ile zapasów poczyniłem na dziś, na jutro, na rok i na lata. A mam jakieś sandały na wieczność?
Jezus „przechadza się” na różne sposoby po życiu świata i każdego z nas. Tylko ten, kto czeka na Niego jest w stanie Go dostrzec i wskazać na Pana innym. To jest proces, kontynuacja wielkiego dzieła, w które mogę się włączyć.
Aby nie zniechęcić się potrzebujemy wiary. To nie my jesteśmy siewcami! To nie my także jesteśmy dawcami dobrego i zdrowego ziarna. Czego więc potrzebujemy? Modlitwy! „Słuchajcie” – od tego słowa rozpoczyna swoją przypowieść Pan Jezus.
Nawet najściślejsze więzy łączące ludzi muszą ustąpić miejsca należnego tylko Bogu. Tylko czyniąc Jezusa najważniejszą Osobą w swoim życiu, możemy dostąpić łaski prynależności do Jego rodziny.
Przypisywanie ciemnych mocy Jezusowi, który wszystko robi mocą Bożą, świadczy o uporze i twardym, kamiennym sercu. Taka postawa przekreśla możliwość uwierzenia w misję i Osobę Jezusa.
„Pójdźcie za Mną, a sprawię, że się staniecie rybakami ludzi. A natychmiast, porzuciwszy sieci, poszli za Nim’’.
Ileż to opowiadań o niezrozumieniu innych ze względu na Boga zna historia Kościoła. Tak się dzieje, kiedy ktoś wybiera w radykalny sposób Boga i rezygnuje z tego świata.
Wiara jest łaską, której Jezus nam udziela, a naszym zadaniem, którzy nazywamy się wierzącymi, jest otwarcie na tę łaskę, przyjęcie nauki Chrystusa. Jezus nas wybrał i obyśmy nie zaprzepaścili tej łaski.
W prawdziwym uzdrowieniu jednak wcale nie chodzi o zniknięcie bólu czy choroby. To kruche, ziemskie życie i tak nie jest wieczne. Ważniejsze jest przywrócenie choremu siły wewnętrznej do poradzenia sobie z tym, co go spotkało, odzyskanie pogody ducha, sensu życia mimo choroby, pojednania z bliźnimi.
Jesteśmy w centrum uwagi Jezusa, bo Jemu zależy na każdym z nas. Jedyne, czego od nas oczekuje, to wyjścia z ukrycia i pokazania Mu tego, co jest naszą chorobą.