Jezus utożsamia się z najmniejszymi. Żaden gest dobroci i miłosierdzia wobec nich nie będzie zapomniany.
Post i modlitwa są niezbędne, są pomocą do walki z pokusami. Jeśli pragnę wkroczyć na drogę nawrócenia, zmienić swój sposób myślenia, jeszcze bardziej zbliżyć się do Ciebie, Jezu, potrzebuję mocy Bożej.
Chrześcijaństwo tak bardzo rozwinęło się przez ostatnich dwadzieścia wieków, że niekiedy można zastanawiać się czy nasz sposób przezywania wiary jest taki jak chce Bóg czy jak chcemy my ludzie?
Post jest szansą dla chrześcijanina, by pogłębił swoje życie duchowe. Od nas zależy, czy szansę tę wykorzystamy modląc się, poszcząc i dzieląc się swoimi zasobami z drugim człowiekiem.
Chrystus szedł milczący, cierpiący wśród obelg, zniewag, ale szedł, bo widział cel.
Czas Wielkiego Postu może być czasem duchowej walki, w którym podejmujemy zdecydowany trud odrzucania wszelkich pokus do złego, może być czasem świadomego zawierzania się Bożej Opatrzności, szczególnie w doświadczeniach prób, przeciwności i cierpień.
Potrzebny byłby jej znak, że Bóg istnieje, że jest dalsze piękniejsze życie u Jego boku, że warto Go pokochać i tęsknić za spotkaniem. Tylko jaki to musiałby być znak?
Pragnę, aby Bóg dotykał mego serca, mego wnętrza, uzdrawiał duchowo, wciąż na nowo stwarzał serce czyste i odnawiał moc Ducha. Taki cud uzdrowienia dokonuje się w czasie każdej spowiedzi świętej.
A ja? Ile mam chlebów? Czy nie zostawiam sobie czegoś „na potem”, żeby nie cierpieć głodu? Jeśli nie oddam Panu wszystkiego, nie zobaczę szczęśliwego, sytego tłumu trwającego przy Jezusie, nie zobaczę obfitych łask, tych koszy pełnych ułomków a i sama się nie nasycę...
Jezus nie odrzuca, nie ośmiesza, ale akceptuje i przyjmuje człowieka z całą jego biedą, ze wszystkimi ułomnościami.