Jezus miał swój - tylko sobie znany - cel, wystawiając pokorę tej nieszczęsnej matkę na taką próbę. Może chodziło i o to, abyśmy my, chrześcijanie - przez wieki czytający lub słuchający o tym wydarzeniu - zadawali sobie pytania o naszą wiarę, naszą determinację, naszą pokorę i zaufanie do Boga i Jego planów wobec nas?
Nieraz człowiek chory, niepełnosprawny, starszy wiekiem zewnętrznie może nie mieć ładnej fizjonomii, serce jego zaś jest piękne, oczyszczone cierpieniem, „doświadczone jak złoto w tyglu”.
Jezus uzdrawia także dzisiaj. Przychodzi ze swoją mocą do chorych, cierpiących, potrzebujących. Przychodzi w ciszę hospicyjnych sal, w pustkę mieszkań, w samotność szpitalnych łóżek. Przychodzi bez rozgłosu, bez towarzyszenia tłumów. Delikatnie dotyka serca i uzdrawia tak, jak sam chce.
Czy mam serce gotowe do mówienia Panu Jezusowi o sprawach i trudach innych?
Dzisiaj Chrystus zaprasza nas do modlitwy w ciszy. Wskazuje apostołom, aby udali się na pustynne miejsce i tam odpoczęli od zgiełku świata.
Powiedz, czy zanim Symeon Tajemnicą łzy Ci wycisnął, Tyś Baranka słyszała kwilenie... Bądź paschałem ludzkości, Bolesna w boleści, Radosna w radości, Żywa w życiu, Piękna w miłości, Niewiasto Gromniczna.
Cieszę się, że Jezus w dzisiejszym fragmencie Ewangelii powierzając misję apostołom, posyła ich właśnie w ten sposób. Ubogo, prosto, w zawierzeniu. By nie zapominali o sednie powołania.
Wiara jest kluczem do tego, by mogło się dokonać uzdrowienie. Wiara otwiera serce na przyjęcie uzdrowienia lub innego cudu.
Zachęcam, by przemyśleć dogłębnie obecność Jezusa w przestrzeni Twojego życia. Co wzmacnia, a co osłabia Jego działanie w Twoim życiu?
Boże kochany, przecież Ty czuwasz zawsze. Taka jestem słaba. Przymnóż mi wiary. Uspokajam oddech, płynę dalej. Do brzegu coraz bliżej. Bądź ze mną.