Podczas Ostatniej Wieczerzy Jezus w proroczej wizji widział to, co spotka Jego uczniów: że będą kuszeni do podziałów, że będą kuszeni, by poddać się smutkowi. Zły duch, ojciec kłamstwa, będzie ich nękać. Dlatego uzbraja uczniów swoją łaską.
Jakaż to musiała być radość móc porozmawiać z kimś o łasce, jaką otrzymałaś. Z kimś, kto nie zdziwił się, nie zapytał jak to możliwe, z kimś, kto uwierzył.
„Teraz wierzymy” – powtarzamy za uczniami z dzisiejszej Ewangelii. Ale jeśli nie będziemy dbać o naszą wiarę, o jej wzrost, możemy usłyszeć od Pana jak oni: „Teraz wierzycie? Nadchodzi godzina, że rozproszycie się a Mnie zostawicie samego”.
Owo „wy” dotyczy wszystkich ochrzczonych i wierzących w Chrystusa. Szczególną rolę mają w tym względzie do spełnienia osoby chore. Kiedy przyjmują swój trudny stan z pogodą ducha i potrafią zawierzyć Bożej Opatrzności, wówczas stają się najwierniejszymi świadkami Jezusa.
Dzisiejsza Ewangelia przypomina nam o tym, że możemy Boga prosić.
Zanurzając się w dzisiejsze Słowo Boga stawiam pytania: Gdzie jestem?, Kim jestem? Czy jestem z Jezusem, czy ze światem? Co jest moją radością, a co jest moim płaczem i zawodzeniem?
Już teraz, Panie, nie boję się śmierci i smutku… Bo za ich granicą są Twoje kochające ramiona, które przeprowadzą mnie do wieczności.
Otwierajmy się na Ducha Świętego i róbmy Mu w swoim życiu coraz więcej przestrzeni, bo im mocniej On w nas będzie działał i wypełniał swoją obecnością, tym głębiej będziemy doświadczać miłości Ojca i nasza więź z Jezusem będzie coraz silniejsza.
Smucimy się, kiedy ktoś bliski umiera, sami lękamy się momentu odejścia z tego świata. A co by było gdybyśmy nie musieli umierać na Ziemi?
Każdemu naszemu kryzysowi towarzyszy modlitwa Jezusa, a także Duch Prawdy, którego On nam posyła.