Dzisiaj wiem, że nie jestem samowystarczalna, a Jezus jest tym, który może mnie zbawić i tylko On może to zrobić. Nie znaczy to, że nie mam nic do zrobienia.
Czy jestem gotowy, aby prowadził mnie Duch Święty?
Do stołu nie zaprasza się byle kogo. Do stołu siada się z bliskimi, z przyjaciółmi, z osobami najbliższymi sercu. Nie jestem więc dla Jezusa byle kim. Jestem najbliższy Jego sercu. To ze mną chce się spotykać i mnie obdarzać miłością.
Post podejmowany z miłości do Jezusa, pozwoli nam na dobre przygotowanie się do świąt Zmartwychwstania.
U progu Wielkiego Postu stoimy przed podstawowym wyborem: wyborem między życiem a śmiercią. Jeśli zdecydujemy się na drogę życia, to jest to droga miłości Boga, wypełniania Jego przykazań, droga podążania za Jezusem, także w Jego niesieniu krzyża, a ostatecznie droga całkowitego zawierzenie się Jemu.
Jezus mówi, by uczynki miłosierdzia pełnić w ukryciu, nie afiszując się nimi, nie trąbiąc o nich przed światem, ale ukazując je bezpośrednio Bogu, w osobistej modlitwie.
Pamięć o otrzymanym dobru jest nam potrzebna, abyśmy mieli się czym pokrzepić w chwilach kryzysu.
Prosimy: uzdrów, wybaw, daj! Nie zapominajmy jednak o zdaniu, które powinno kończyć każdą prośbę: „bądź wola Twoja”. Może wtedy łatwiej dostrzeżemy codzienne cuda
Klękając u kratek konfesjonału, każdy z nas przypomina trędowatego, i jak on, jest człowiekiem, który nie chce zgodzić się na życie z dala od Boga.
Bóg dał nam wszystkim zdrowe pragnienie dawania i przyjmowania miłości – także przez dotyk i fizyczną bliskość. Tłumienie tego pragnienia sprawia cierpienie nam samym, ale także tym, którym moglibyśmy przyjść z pomocą.