Pani Barbara przygotowała się do naszej rozmowy: pyszna herbata, genialne kremówki, nawet zupa ogórkowa. Pytana, mówi powoli, cedzi słowa. Nie jest rozmówczynią na długie, pełne dygresji wywiady. Uśmiecha się. Nie wiem, ile pod tym uśmiechem udaje Jej się ukryć. Niektóre pytania padają na głos chyba po raz pierwszy. Stosuję triki, próbuję wydobyć z Niej jakieś efektowne puenty i mądrości. Nic z tego. Ona się nie popisuje, rozmowa wciąż wraca w to samo miejsce. Dobrze, że przynajmniej w kilku momentach starcza mi rozumu, by zamilknąć…
Można chyba powiedzieć, iż najliczniejsze grono czytelników „Apostolstwa Chorych” to Matki. Co byśmy bez nich zrobili? Czy może ktoś Je zastąpić? Stawiam te pytania nie retorycznie, ale z najgłębszym przekonaniem o niezastąpionej roli naszych kochanych Mam.
Wyrzekła się swojej przeszłości, śmierć grzechu już dla niej nie istnieje. Nie budzi w niej lęku, gdyż jej wzrok sięga w Światłość. To blask Zmartwychwstałego zmienia pokutny nokturn duszy Marii Magdaleny w triumf wielkanocnego Alleluja!
Niezwykłym doświadczeniem było dla mnie uczestniczenie tam we Mszy sprawowanej przez kapłana przepełnionego cierpieniem, dla ludzi, którzy już od wielu lat zmagają się ze swoim bólem. Zrozumiałem wtedy, jak wielkie znaczenie dla wspólnoty Kościoła mają chorzy i ich modlitwa.