Obraz Jezusa miłosiernego z podpisem „Jezu, ufam Tobie!” to jeden z najbardziej znanych wizerunków, przedstawiających naszego Zbawiciela. Jaka jest historia jego powstania? Co w sobie skrywa? Dlaczego jest tak ważny, że sam Chrystus pragnął być czczony i kochany przez ten właśnie wizerunek?
Do grona przyjaciół cierpiących osób z pewnością można zaliczyć św. Faustynę. Jak mało kto, ona cierpiała bardzo wiele. Zrozumie zatem każdego i będzie blisko osoby chorej, samotnej, smutnej, zniechęconej, umierającej. Nie tylko będzie towarzyszyć, ale pozwoli zobaczyć, jak żyć, gdy boli dusza lub ciało.
Psalm 51 jest modlitwą wyrażającą wiarę w miłosierdzie Boga.
Na naszym litewsko-polskim szlaku krzyżowały się trzy drogi życia duchowego: droga miłosierdzia Bożego, droga maryjna oraz droga świętych. Pielgrzymka przypomniała nam, abyśmy nigdy z tych trzech dróg nie schodzili.
Zostawił on dosłownie wszystko, aby pozyskać ewangeliczny skarb i ewangeliczną perłę – Jezusa Chrystusa. Do dzisiejszego dnia jego życie i nauczanie promieniuje na wielu ludzi, których pociąga – podobnie jak kiedyś Loyolę – radykalizm ewangeliczny.
To pokorne cierpienie wielu chorych może odmienić zasmucone serce Boga. Może to ofiarowane przez kogoś cierpienie sprawi, że jakieś zachwaszczone serce ostatnim wysiłkiem woli zegnie się i przeprosi Boga, że wcześniej nie próbowało być zbożem.
Lekarz, niezależnie od swoich poglądów na przerywanie ciąży, zawsze powinien uwzględniać w swoich działaniach, że także płód jest jego pacjentem – mówi prof. Błażej Kmieciak. Pedagog specjalny, socjolog prawa i bioetyk przypomina, że Kodeks Etyki Lekarskiej od kilkudziesięciu lat zwraca uwagę, że lekarz przyjmujący kobietę w ciąży ma de facto dwóch pacjentów – matkę i jej nienarodzone dziecko. Zaznacza, że stanowisko takie prezentuje Kodeks Etyki Lekarskiej także po jego niedawnej nowelizacji.
Kiedy sprawujemy Eucharystię, potrzebny jest każdy, jak ten chłopiec z chlebami i rybami, który użyczył ze swego – choć to było mało, ale wystarczyło na wielki cud Jezusa.
Mogę ciągle skupiać się na tym, co ma być inaczej, bo przecież wiem najlepiej, jakie być powinno! Ale mogę w pokorze przyjąć, że zawsze będzie coś, co będzie bolało, zaskakiwało, coś o czym chciałabym od razu zapomnieć w świecie, w innych i w sobie.
Warto pytać siebie: ja jak wzrastam? Trzydziestokrotnie, sześćdziesięciokrotnie, a może stokrotnie?